Artykuł Kamili Glińskiej (18.04.2024)
Link do artykułu onet.plejada
Prezydent Andrzej Duda poleciał do Stanów Zjednoczonych i Kanady, a w planie jego podróży znalazły się spotkania z Przewodniczącym Zgromadzenia Ogólnego ONZ Dennisem Francisem, Przewodniczącą Rady Gospodarczej i Społecznej ECOSOC Paulą Narváez, a także byłym prezydentem USA Donaldem Trumpem, który ponownie chce ubiegać się o stanowiska głowy państwa. Panowie rozmawiali w Trump Tower przy słynnej Piątej Alei na nowojorskim Manhattanie. Według specjalizującej się w negocjacjach, kreowaniu wizerunku oraz rozwoju obszarów komunikacji, także niewerbalnej, Darii Domaradzkiej-Guzik, już samo powitanie wiele mówi o relacjach między panami. Według ekspertki uścisk dłoni Donalda Trumpa i Andrzeja Dudy na powitanie trwał „nienaturalnie długo”. — W świecie politycznym, w budowaniu wizerunku, autorytetu i relacji jest coś takiego jak wzajemne dotykanie przedramienia. To są też takie miłe gesty, bardzo często charakterystyczne i kojarzone z serdecznością, z poczuciem sympatii. Delikatne muśnięcie, dotknięcie to zawsze jest pozytywny sygnał. Tutaj obaj panowie wykonali ten symbol, tylko że jeżeli chodzi o pana Dudę, mamy do czynienia z bardzo dziwną sytuacją, w której on, owszem, dotyka przedramienia Trumpa, ale pod łokciem. Dla mnie to jest wyraźny sygnał, że Duda czuje się troszkę jak podparcie, nie dotyka Trumpa serdecznie, tylko podtrzymuje mu łokieć tak, żeby Trump mógł się oprzeć — zaznacza Daria Domaradzka-Guzik. Dodaje, że były prezydent USA zachowuje się protekcjonalnie i trudno dopatrywać się równorzędności w stosunkach między panami. Z wyższością poklepuje po przedramieniu Andrzeja Dudę, a prezydent uśmiechnięty, pokornie przyjmuje to poklepanie. Trump robi to z charakterystyczną dla siebie pogardliwą miną, pokazuje przewagę — Musi dominować i tak naprawdę w przypadku Dudy dostał luksusowego partnera, wobec którego nic nie musi już pokazywać, nie musi budować przewagi ani walczyć o dominację, dlatego że w jego opinii w postaci pana prezydenta nie ma konkurenta, który mógłby mu dorównać — podkreśla. Zachwiane zostały także standardy savoir-vivre’u. Donald Trump zawsze wyprzedzał Andrzeja Dudę, zamiast przepuszczać go pierwszego, jak na gospodarza przystało. — To nie powinno nas dziwić, obserwując Trumpa przez lata, ale patrząc na to, że panowie odmieniają przez przypadki przyjaźń, partnerstwo, wzajemny szacunek, to w ogóle tego nie widać. Z tych kilku nagrań wynika też, że tak naprawdę do głosu zabrał się i dopuścił jedynie pan Trump. Nawet gdyby Andrzej Duda na końcu chciał coś powiedzieć, to już nie było takiej możliwości, ponieważ Trump przestał mówić, odwrócił się i poszedł — ocenia nasza rozmówczyni.
Daria Domaradzka-Guzik nie widzi pozytywnych aspektów spotkania prezydenta Polski z ubiegającym się o fotel prezydenta USA kontrowersyjnym miliarderem. Według niej było to nietrafione zagranie pod kątem wizerunkowym. Cały świat pilnuje wstrzemięźliwości w relacjach z Trumpem, wiedząc, jakie stanowisko on zajmuje, chociażby w kontekście wojny na Ukrainie, jak wypowiada się na temat Putina. To jest naprawdę niezmiernie ważne, z kim się witamy, komu się dajemy klepać po plecach czy z kim się fotografujemy. To ma taki drugi wymiar wizerunkowy z punktu widzenia naszego potencjalnego wsparcia Ukrainy, z punktu widzenia tego, co się wie i mówi o Trumpie w relacjach z Putinem. Myślę, że w tym kontekście jest to mocno nieprzemyślany ruch wizerunkowy — Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych zawsze jest jedną z najważniejszych, szczególnych. Ona nadaje tempo wielu innym wydarzeniom na świecie. Doskonale wiadomo, że Joe Biden wyciągnie z tego wniosek, a będzie nim to, że Andrzej Duda nie pojechał tam się zaprzyjaźnić z Trumpem, tylko go wesprzeć w kampanii. Uważam, że ktoś tutaj bardzo wizerunkowo zaszkodził panu prezydentowi, że pozwolił na realizację takiej wizyty, pozwolił to ubrać w kanwę przyjacielskiego spotkania, gdzie jeszcze na koniec dnia widzimy coś zupełnie innego na obrazkach. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że Duda został wizerunkowo wykorzystany przez Trumpa i porzucony — twierdzi ekspertka.