Artykuł Tomasza Molgi (07.05.2020)
Link do artykułu wiadomości.wp.pl
– To nie był inny Andrzej Duda, niż ten, którego oglądaliśmy w kampanii 5 lat temu. Swoją charyzmę i ekspresję, czyli to, za co lubią go zwykli ludzie, zostawił przed drzwiami studia. Myślę, że przywykł do innego audytorium, przywykł braku konieczności konfrontowania się, bo z dzisiejszą pozycją w sondażach nie musi walczyć. Jednak okazało się, że zauważył na sali istotnych konkurentów. To spowodowało u niego lekkie zdenerwowanie – mówi Daria Domaradzka-Guzik, ekspert mowy ciała i komunikacji. Dodajmy, że rezenzowała styl i skuteczność wystąpień kandydatów, a nie ich program polityczny.
Jej zdaniem w debacie najlepiej wypadł Szymon Hołownia. – Budował spokojny przekaz, dodawał wiele gestów od siebie, czyli takich, wyglądających na szczere. Sprawiał wrażenie wyluzowanego, a kiedy zwracał się do Andrzeja Dudy, patrzył w jego stronę, co wzmacniało przekaz – komentuje ekspertka. – Gdyby kampania toczyła się normalnym trybem poprzez spotkania i debaty, to dzięki tym kompetencjom Szymon Hołownia z każdym dniem zyskiwałby sympatyków – podkreśla.
Debata prezydencka. Starcie Andrzeja Dudy i Władysława Kosiniaka-Kamysza
Emocje podczas debaty prezydenckiej w TVP pojawiły się, kiedy Andrzej Duda i Władysław Kosiniak-Kamysz zaczęli wymieniać uszczypliwości. Lider PSL zarzucił prezydentowi brak aktywności w tworzeniu ustaw. Na co Andrzej Duda odparł, że przygotował 31 projektów. Prezydent przypomniał rywalowi, że ten jako minister pracy i polityki społecznej w rządzie Donalda Tuska był autorem ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Duda pokazał na antenie podpis Władysława Kosiniaka-Kamysza pod tą ustawą.
Chwilę później to Kosiniak-Kamysz wyciągnął własny gadżet. Był to duży długopis z przyklejonym zdjęciem prezesa PiS. – Długopis jest symbolem wiernopoddańczej polityki Andrzeja Dudy wobec Jarosława Kaczyńskiego – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Kto wypadł lepiej w tym starciu? – Widać było, że Władysław Kosiniak-Kamysz przejął się zarzutem o podwyższenie wieku emerytalnego. W debacie wypadł słabo, zdradzał objawy nerwowości, stał z nieruchomym wzrokiem, jakby połknął patyk. To przecież debata, gdzie trzeba się wkupić w łaski widzów. Zaatakował Dudę bo, sam spodziewał się, uderzenia w swój czuły punkt, czyli sprawę wieku emerytalnego – mówi Daria Domaradzka-Guzik.
Debata prezydencka w TVP. Andrzej Duda sam przeciw wszystkim
Kandydaci wykorzystywali jeszcze kilka okazji, że zaatakować Andrzeja Dudę. Padło pytanie, kto z kandydatów podpisałby ustawę wprowadzającą możliwość zawierania małżeństw jednopłciowych i adopcję dzieci przez takie pary?
Andrzej Duda oświadczył jednoznacznie, że nie podpisałby takiej ustawy. Wykorzystał to Krzysztof Bosak, przypominając prezydentowi wywiad dla tygodnika „Wprost”. „Gdyby chodziło o status osoby najbliższej ułatwiający takie sprawy, jak wzajemne wspieranie się, troskę, dowiadywanie się o stan zdrowia, to jako prezydent podpisanie takiej ustawy poważnie bym rozważył” – deklarował Duda w rozmowie przed kilku miesięcy.
– Andrzej Duda pozuje na konserwatystę, jedno mówi, co innego robi – wytknął prezydentowi Krzysztof Bosak.
– Krzysztof Bosak jest bardzo sprawny w komunikacji i potrafi dobrze wypaść. Kiedy atakował Dudę, patrzył w jego stronę, co wzmacniało przekaz. Podczas debaty użył największej liczby gadżetów m.in.: pokazał opracowane przez siebie ustawy, broszurę programową. Zabrakło mu jednak charyzmy, nie wzbudzał ciekawości – recenzuje ekspertka.
Debata prezydencka w TVP. Robert Biedroń odpuścił?
Charyzmy i energii zdaniem rozmówczyni WP brakowało Robertowi Biedroniowi. – Wyglądał na osobę zmęczoną i brakowało mu ekspresji, którą widziałam u niego podczas kampanii do parlamentu europejskiego oraz w wyborach do Sejmu. Zachowywał się tak, jakby wiedział, że prezydentura jest poza jego zasięgiem i odpuścił walkę – podsumowuje ekspertka.
Jak wypadła w ocenie ekspertki Małgorzata Kidawa-Błońska? – Na plus oceniam, że dobrze budowała kontakt z widzami, mówiła spokojnie. Mocno zagrała jej uwaga, że wygrała wybory parlamentarne z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie, a teraz chce wygrać z PiS-em w całej Polsce. Popełniła błąd językowy. Zdarzyło jej się powiedzieć „grupa zbronieniowa” zamiast zbrojeniowa, co pewnie wychwycą złośliwcy. Zdała sobie sprawę z pomyłki, stąd pojawiła się pewna nerwowość. Ponadto nie udało się jej ukryć, że momentami czytała z kartki – ocenia Daria Domaradzka Guzik.
Dodaje, że najbardziej męczyła się, oglądając, wystąpienie Pawła Tanajno, który w kampanii przedstawia się jako reprezentant przedsiębiorców. – Atakował gestem i słowem, chciał mocno zaistnieć w tej debacie. Chciał być charyzmatyczny i ekspresyjny. Popełniał jednak wiele błędów, a w jego wystąpienie wkradła się nerwowość. Pojawił się podniesiony ton głosu i kolokwializmy np. „koniec z tą hołotą”. Atakował Dudę, celując w niego palcem wskazującym. Mówił do kontrkandydata „Pan Andrzej”, a przecież wobec prezydenta wymaga się szacunku i atencji w kulturze komunikacji – ocenia ekspertka.