+48 696 513 050, +48 694 650 192 office@rivigo.eu

Artykuł Darii Różańskiej (19.11.2020)

Link do artykułu na:Temat


Wymachuje rękoma, zaciska usta, marszczy brwi. Rzuca: „macie krew na rękach”; „dopuściliście się zbrodni”. Mówi coraz szybciej, podniesionym głosem, nie kończy zdań. Ekspertka ds. mowy ciała pokazuje, co się dzieje, gdy Jarosław Kaczyński ze złości traci nad sobą kontrolę.

Sejm otoczony kordonem funkcjonariuszy. Z daleka w oczy rzucają się niebieskie światła policyjnych samochodów. Tak partia rządząca przygotowała się na protesty kobiet, które od tygodni wychodzą na ulice, sprzeciwiając się orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.

W środku – na sali plenarnej – przewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski mówi, że Włodzimierz Czarzasty „został właśnie pobity przez policję”.

– To się teraz dzieje na ulicach – zwraca się do Jarosława Kaczyńskiego Monika Wielichowska. Posłanka Koalicji Obywatelskiej mówi też, że policjant naruszył jej nietykalność cielesną i złamał legitymację.

Niespodziewanie na mównicę sejmową wchodzi sam Jarosław Kaczyński. – Najpierw zdejmijcie te błyskawice SS-mańskie – zaczyna prezes PiS, trzymając w dłoni maskę. Nie reaguje na apele posłów, by zasłonił nią usta i nos. Ciężko wzdycha. Robi pauzę na brawa kolegów z partii.

– To po pierwsze, a po drugie – wylicza – wszystkie te demonstracje, które żeście popierali kosztowały życie już wielu osób. Macie krew na rękach, łamiecie artykuł 165 – uderza dłonią w mównicę sejmową.

 

 

– Powtarzam, nie powinno was być w tej Izbie – podnosi głos i mocno przy tym marszczy czoło. Schodzi z mównicy sejmowej i jeszcze rzuca: – Dopuściliście się zbrodni.

 

Czy prezes PiS stracił wczoraj nad sobą kontrolę?
Daria Domaradzka-Guzik: – Nie, myślę, że prezes Kaczyński nie stracił wczoraj nad sobą kontroli. Analizując wystąpienia osób publicznych w kontekście komunikatów niewerbalnych, powinniśmy odnosić się do tzw. bazy, czyli do tego, jak dana osoba dotychczas sobie radziła.

 

Pana Jarosława Kaczyńskiego widzieliśmy już na mównicy w bardzo podobnych – emocjonalnych wystąpieniach. Nie mogę powiedzieć, że akurat wczoraj go poniosło, że nie panował nad sobą. Widoczna była agresja i podekscytowanie.

Podekscytowanie?

Tak. Wysokie emocje to głównie stres i zdenerwowanie, lecz także podekscytowanie. Wtedy mówimy szybciej, więcej i wyżej gestykulujemy, ton głosu też jest wyższy.

Podekscytowanie kojarzy nam się raczej z pozytywną emocją. Jeśli towarzyszyło ono wczoraj prezesowi Kaczyńskiemu, to może to prowadzić do smutnych wniosków, że być może to zacietrzewienie i wrogość po obu stronach politycznych są tak duże, że wywołują tak wysokie i skrajne emocje.

A w jakich gestach widziała pani agresję prezesa?

Widzieliśmy nadeksperesję w przekazie, wysokie gesty, uderzanie dłonią o blat mównicy, rozczapierzone palce, mimika nakierowana na odbiorcę z zatrzymanym spojrzeniem – w taki sposób wysyłał nam sygnały o agresji.

 

Ale nie o utracie kontroli?

Nie, nie była to utrata kontroli. Zawsze warto zwrócić uwagę na kwestię spójności komunikacji werbalnej z niewerbalną. Słowo powinno być spójne z gestem, a jeśli nie jest, to mamy do czynienia z nieszczerością.

 

Zachowanie prezesa zdaje się było spójne i szczere?

No właśnie – zachowanie prezesa było spójne.

Choć prezentował się inaczej, niż wtedy gdy w orędziu apelował, żeby na ulice wyszli obrońcy kościołów. Tam widzimy człowieka kontrolującego mimikę, nie wymachującego rękoma.

To była zapewne kwestia doradztwa. Ale widać, że to nie jest bajka prezesa. Można zauważyć, że pan Kaczyński nie czuje się w tym dobrze.

Wrócę jeszcze do spójności komunikacji niewerbalnej i werbalnej. Kiedy słowo nam nie gra z gestem, to od razu zapala się czerwone światełko i mamy podejrzenie nieszczerości.

We wczorajszym wystąpieniu prezesa Kaczyńskiego widzieliśmy, że to co mówi, jest spójne z tym, co komunikowało jego ciało. Zazwyczaj w takiej sytuacji się cieszę. Ale zważywszy na wagę słów prezesa Kaczyńskiego, to sądzę, że wspominana spójność jest mocno niepokojąca. Prezes Kaczyński naprawdę tak myśli, nie jest to kwestia utraty kontroli.

Przerażające.

Merytorycznie to oceniając – z pozycji Polaka, który obserwuje życie polityczne – jestem mocno zaniepokojona. Prezes nie udaje.

To nie jest dla prezesa PiS łatwy czas – wielu twierdzi, że traci władzę nad polityczną rzeczywistością. Czy to widać w jego zachowaniu?

Na pewno widać, że prezes PiS jest teraz częściej widoczny. Można dyskutować, czy jest to efekt tego, że objął nową funkcję. Mnie się wydaję, że jest to sposób na to, by pokazać władczość i kontrolę.

Co by nie mówić o tej dyktatorskiej władzy i autorytaryzmie, to zarządzanie z tylnego fotela jest w porządku, dopóki są wyniki. Kiedy są one gorsze, a mówi się, że prezes traci powoli kontrolę, to widać, że chce ją odzyskać. Jest bardziej zauważalny, władczy. Myślę, że pan Kaczyński wychodzi po to, by zasygnalizować swoją obecność i pokazać swoje stanowcze oblicze.

 

Widzieliśmy to „stanowcze oblicze” prezesa PiS podczas słynnego wystąpienia z 2017 roku, kiedy Kaczyński krzyczał o „zdradzieckich mordach”. Widzieliśmy zaciśnięte dłonie, pięści. Jeden z posłów opozycji powiedział wtedy, że miał wrażenie, że prezes był w amoku. Tak wygląda Kaczyński, kiedy się irytuje, kiedy puszczają mu nerwy?

Dużo osób pisze o wspomnianym amoku. Niezależnie od tego, co drzemie w prezesie PiS, to on wysyła takie sygnały.

 

Wielu ludzi – w tym m.in. lekarzy – zarzuca panu Kaczyńskiemu utratę świadomości. Nazywają to wprost: oszalał, zwariował, nie panuje nad tym, co mówi. W tym obszarze na pewno powinni wypowiedzieć się eksperci. Natomiast patrząc wprost na niewerbalne sygnały – od razu widać u prezesa Kaczyńskiego, kiedy naprawdę się emocjonuje i traci kontrolę.

 

Jak się to objawia?

To są właśnie te zaciśnięte pięści, machanie rękoma, wysokie gesty, często i zaciśnięte usta, zwielokrotnione, bardzo szybkie tempo mówienia, podnoszenie głosu, niekończenie zdań.

 

„Won” – miał wykrzyczeć do Kamili Gasiuk-Pihowicz Kaczyński w Sejmie, choć na co dzień słynie z tego, że całuje panie w rączki. Wiele osób zauważa na twarzy prezesa PiS wymalowaną pogardę, poczucie wyższości. Widzi to pani?

Mnie natomiast zastanawia, który wizerunek prezesa jest prawdziwy: czy ten, kiedy całuje rączki, jawi się jako elokwentny, wykształcony polityk, czy kiedy puszczają mu nerwy i syczy na ludzi, obraża ich.

 

Zauważa pani zmianę w zachowaniu prezesa Kaczyńskiego na przestrzeni ostatnich 10 lat? Odnoszę wrażenie, że parę lat temu miał większą kontrolę nad swoim zachowaniem?

 

Możemy tylko dyskutować, czy poprzez media mamy szerszy dostęp do wielu wystąpień, które często nagrywają i transmitują posłowie. Wcześniej nie wszystko oglądaliśmy na żywo, być może duża część do nas nie docierała.

Na pewno jest tak, że władza daje nam pewnego rodzaju komfort i czasem tracimy hamulce, bo więcej nam wolno, więcej będzie nam wybaczone.

Prezes po latach powrócił do władzy, po wielkich przegranych i zaczął nieustające pasmo sukcesów, wygrana goniła wygraną. Poza tym te sukcesy były mu przypisywane. Dodatkowo autorytet i poważanie wśród jego otoczenia cały czas rosło.

To utwierdza w przekonaniu, że coraz więcej można. Wtedy zdarza się, że mogą nam puścić hamulce, możemy sobie pozwolić na więcej, bo przecież jesteśmy wszechwładni. To są często historie, które źle się kończą. Kiedy tracimy samokontrolę, poczucie pokory – to może być to zgubne.

Prezes bardzo często daje też upust emocjom w ławach sejmowych: a tu komuś pogrozi palcem, a to wykrzywi twarz, wymachuje rękoma. To też przejaw jego złości?

Prezes Kaczyński czasami sprawia wrażenie polityka poukładanego, kulturalnego, grzecznego. Ale później widzimy zachowania, które przeczą temu wizerunkowi. W mojej ocenie wynika to z tego, że on niespecjalnie przykłada wagę do tego, by dobrze go odbierano.

Władza pozwala i uzasadnia wiele zachowań. Może trzeba byłoby mieć obok siebie kogoś, kto potrafiłby powiedzieć: zatrzymaj się, rozejrzyj się. A jeśli prezes żyje w mocno hermetycznym środowisku, to pewnie nikt mu szczerze i odważnie nie powie: zatrzymaj się.